Poezja to gatunek literacki znany już w czasach starożytnych, w których była definiowana jako akt twórczy zawierający ogół wszystkich dzieł literatury pięknej. Termin ten kształtował się jednak przez wiele epok, a w każdej z nich poezja miała inną wartość.  Często też błędnie odbierana jako trudna do zrozumienia, jednak tak nie jest. Jest dostępna dla każdego kto pragnie się z nią spotkać oraz jest idealnie połączona z otaczającym światem. 
      Poeci w swoich utworach zawierają wiele prawd i obserwacji o otaczającym ich świecie często pod postacią wieloznacznych zwrotów czy słów. Często czytelnicy inaczej interpretują ten sam utwór i się z nim utożsamiają odkrywając swoje emocje związane z tekstem.  Przelane na papier myśli autora bywają motywatorami do podjęcia różnorakich działań i rozpoczęcia walki, które ciężko zlekceważyć. Czytanie poezji często uwrażliwia i pomaga w inny, o wiele lepszy sposób spojrzeć na piękno natury czy innych ludzi znajdujących się dookoła nas. 

BÓG CZYTA
Bóg czyta wiersze na śmierć zapomniane
od razu ważne nie prosząc nikogo
jak bocian co wpadł na pomysł by pozostać sobą
tak bliskie że nie drukowane
takie co nie chciały podobać się sobie
jak dziób co miał zapiać lecz schował się w rowie
nie miały szczęścia ni siły przebicia
umiały tylko kochać uciekając z życia
niemodne jak Kopciuszek z paluchem z popiele
to co nowe najszybciej się zawsze starzeje
niewystrojone jak praszczur od święta
tak zapomniane że Pan Bóg pamięta.                                             JAN TWARDOWSKI

PO LEKTURZE
Zamykanie przeczytanej
książki to jak składanie
skrzydeł koniec lotu.
Budzi się zaległy
w nas przez lekturę
czerw refleksji
I zaczyna drążyć
drzewo świadomości
dobrego i złego
Z czerwia jest czerwień
barwa krwi, ognia
sztandarów życia.                                                                        MARIAN PIECHAL 

CZYTELNICY
Niedojedzeni Niedośnieni Niedokochani
 Mają zazwyczaj czerwone nosy i dłonie
 I wpadają w stronicę jak ćmy
 I wymachują wielkimi głowami
  Zapadli w studnię czasu w korytarze
 Elsynoru Katakumb Pałacu Hrabiego Rogera
 Błądzą i mówią do Hioba „ty”
 I jeżdżą samotnie na tłustych ogierach
  Z Antygoną nad zwłokami. Z Odysem na masztach
 z Dawidem Copperfieldem nad nędzą i śledziem
 Oooo umierają z Werterem i szaleją z Villonem
 Na przedzie
  A życie im umyka ucieka z bibliotecznej ciszy
 I tylko wszechświat dymi molami molami
 Niedojedzeni Niedośnieni Niedokochani
 Jeźdźcy bez głowy w galopadzie myszy.                            STANISŁAW GROCHOWIAK 

(„NA PODŁODZE LEŻY KSIĄŻKA”)
 Na podłodze leży książka
 przed zaśnięciem czytałem
 wiersze Słowackiego
 „Kto mając wybrać
 wybrał zamiast domu
 gniazdo na skalach orła”.
  
 W nocy te słowa rosły
 jak katedry gotyckie
 umarły Bóg
 zaczął powoli oddychać
 we mnie
 w świetle dnia blakły
 pryskały jak banki
 tęczowe
 mydlane
 ze słów ulepione
gniazda jaskółce
pod pustym niebem.                                                                      TADEUSZ RÓŻEWICZ   

PRZYJACIEL NA CAŁE ŻYCIE (fragm..)
  
Nie trzeba molem być książkowym,
 grzbietu nad stołem ciągle schylać,
 od kartek nie odrywać głowy
 i książki w rękę brać co chwila.
 Lecz w dzień powszechni czy w niedzielę
 sam na sam z książką usiąść sobie,
 witać się z nią jak z przyjacielem,
 długo się bez niej nie móc obejść.
 Nie trzeba bać się, że czasami
 zmęczy nas książka albo znuży.
 Bo ona chce pogadać z nami,
 namówić chce nas do podróży,
 pocieszyć chce, rozśmieszyć nieraz,
 chce pożartować, bawić, uczyć
 i kolorowych świat otwierać
 czarną literą – cennym kluczem.                                    HANNA ŁOCHOCKA 

KSIĄŻKA
Ryszardowi Przybylskiemu
Ta książka łagodnie mnie napomina nie pozwala 
 bym zbyt szybko biegł w takt toczącej się frazy
 każe wrócić do początku wciąż zaczynać od nowa 
Od pół wieku tkwię po uszy w Księdze pierwszej rozdział trzeci wers VII
 I słyszę głos: nigdy nie poznasz Księgi dokładnie
 powtarzam literę po literze – ale mój zapał często gaśnie
 
 Cierpliwy głos książki poucza: 
 najgorszą rzeczą w sprawach ducha jest pośpiech 
 i jednocześnie pociesza: masz lata przed sobą 
 
 Mówi: zapomnij że czeka ciebie jeszcze dużo stronic
 Tomów łez bibliotek czytaj dokładnie rozdział trzeci
 W nim bowiem jest klucz i przepaść początek i koniec 
 
 Mówi: nie żałuj oczu świec inkaustu przepisuj starannie 
 werset za wersetem a kopiuj ściśle jakbyś odbijał w lustrze 
 słowa niezrozumiałe wyblakłe o trojakim znaczeniu 
 
 Myślę z rozpaczą że nie jestem ani zdolny ani dość cierpliwy 
 bracia moi są bieglejsi w sztuce
 słyszę ich drwiny nad głową widzę szydercze spojrzenia
 
 o późnym zimowym świcie – kiedy zaczynam od nowa                   ZBIGNIEW HERBERT

 O KSIĄŻCE
W czasach dziwnych i wrogich żyliśmy, wspaniałych, 
 nad głowami naszymi pociski śpiewały 
 i lata nie mniej groźne od rwących szrapneli 
 nauczały wielkości tych, co nie widzieli 
 wojny. W pożarze sucho płonących tygodni 
 pracowaliśmy ciężko i byliśmy głodni
chleba, cudów nieziemskich zjawionych na ziemi 
 i często, spać nie mogąc, nagle zasmuceni 
 patrzyliśmy przez okna, czy nad noce sine 
 nie przypływają znowu stada zeppelinów, 
 czy nie wybucha sygnał nowy kontynentom, 
 i sprawdzaliśmy w lustrze, czy na czole piętno 
 nie wyrosło, na znak, żeśmy już skazani. 
 W tych czasach nie dość było zawodzić słowami 
 czystymi, nad patosem świata wiekuistym, 
 była epoka burzy, dzień apokalipsy, 
 państwa dawne zburzono, stolice wrzecionem 
 kręciły się pijane pod niebem spienionem. 
 Gdzież jest miejsce dla ciebie w tym wieku zamętu, 
książko mądra, spokojna, stopie elementów 
 pogodzonych na wieki spojrzeniem artysty? 
 Już nam z twoich kart nigdy nie zaświeci mglisty 
 wieczór na cichych wodach, jak w prozie Conrada,
 ani chórem Faustowskim niebo nie zagada 
 i czoła zapomniany dawno śpiew Hafisa 
 chłodem swoim nie dotknie, głów nie ukołysze, 
 ani Norwid surowe nam odkryje prawa 
 dziejów, które czerwona przesłania kurzawa. 
 My niespokojni, ślepi i epoce wierni, 
 gdzieś daleko idziemy, nad nami październik 
 szumi liściem, jak tamten łopotał sztandarem. 
 Wawrzyn jest niedostępny nam, świadomym kary, 
 jaką czas tym wyznacza, którzy pokochali 
 doczesność, ogłuszoną hałasem metali. 
 Więc sławę nam znaczono stworzyć – bezimienną, 
 jak okrzyk pożegnalny odchodzących – w ciemność.                
                                               CZESŁAW MIŁOSZ

EX LIBRIS
Po starą księgę sięgam ze wzruszeniem,
Zda mi się, że to nakryty kamieniem
Ojców proch. Czas ją poczernił i kruszy,
Lecz pełna w sobie nieśmiertelnej duszy.
Ledwiem otworzył zżółkłe karty, słyszę:
Ktoś do mnie mówi poprzez wieków ciszę –
To przeszłość głosem czcigodnym pradziada
Z myśli i czynów swoich się spowiada.
Jak ją odtrącić? Jak nie dać jej ucha?
Wyrodny, kto swych praojców nie słucha!
Stara, szanowna, pyłem siwa księga
Cudownie Przeszłość z Obecnością sprzęga.
Stąd myśl krzepiąca, że w śmierci godzinie
Człowiek nie cały w cieniach grobu ginie;
Stąd wiara żywa w wieczność narodową,
Stąd moc dzierżąca zamiast miecza – słowo.
Cześć starym księgom; najmniejszy ich szczątek
Wart miejsca w świętej skarbnicy pamiątek!                       WIKTOR GOMULICKI
Źródło grafiki : Freepik

